piątek, 12 grudnia 2014

na nowo ;-)

Ile razy wydawało Ci się, że masz masę przyjaciół? Ile razy wydawało Ci się, że na wszystkich z kręgu Twoich znajomych możesz liczyć? Ile razy wydawało Ci się, że mimo wszystko, żaden z nich o Tobie nigdy nie zapomni? Jeżeli o tym nie myślałeś, to pomyśl teraz.

Myślisz, że jest ich wielu? Ja też tak myślałam. Nim wyjechałam.. Wszyscy mówili: "będziemy tęsknić", "będziemy pisać", "przecież mamy Skype"... Mimo tylu udogodnień i zapewnień, wytrwał i trwa nadal kontakt z może czterema, pięcioma osobami, gdzie słyszałam takie zapewnienia od conajmniej ich dwudziestu

Może zacznę od początku. 

           Około kwietnia tego roku, moja mama postanowiła, że wyjeżdżamy do niemiec-na stałe. Ta informacja była dla mnie ogromnym szokiem, ponieważ wiele razy obiecywała mi, że nie podejmie takiej decyzji. Broniłam się, jak to mówią "rękami i nogami" byleby tylko nie wyjechać, byleby tylko zostać, byleby tylko moja mama zmieniła decyzję, ale mi się nie udało. Wyobraźcie sobie. Dziewczyna, której dopiero los zaczął sprzyjać i powoli układać życie na nowo. Dziewczyna, która miała marzenia związane ze szkołą, z dalszym życiem. Ukochany chłopak, wszyscy znajomi, przyjaciele.. Wszystko to musiała zostawić, opuścić, tylko dlatego, że jej mama się zakochała.Wyjechałam dokładnie 23 lipca tego roku, od tamtej pory w Polsce byłam raz-w sierpniu... ale nie o tym ma być ten post.
            Nim wyjechałam wszyscy moi znajomi zapewniali mnie, że mam byc spokojna, że to nic.. że przecież nie stracimy kontaktu. Wszystkie te obietnice, wszystkie te zapewnienia okazały się być jednym, wielkim kłamstwem. To boli, bardzo boli kiedy Ty próbujesz sobie jakoś poradzić bedąc w innym kraju, w całkiem nowym otoczeniu, powtarzając sobie ciągle "nie mam się czego obawiać, dam radę! mam przyjaciół! nie ważne, że są daleko, przecież zapewniali mnie, że zawsze moge na nich liczyc! mam wspaniałęgo chłopaka, który wyjechał do Holandii, tylko dlatego by być bliżej mnie! wszystko będzie dobrze!". Gdybym tak wtedy nie myślała, jestem pewna, że nie dałabym sobie tutaj rady. Jednak okazało się, że wierzyłam w 90% w bzdury. Został przy mnie moj chłopak i tylko 4/5 osób z Polski, z którymi faktycznie mam kontakt. Z jednymi codziennie, z drugimi co jakis czas. Mimo to, cholernie boli chociażby głupie wejście na facebook'a gdzie widzisz zdjęcia Twoich znajomych razem, świetnie się bawiących, cieszysz się ich szczęściem, ale.. ale nagle przypominasz sobie, że Oni obiecali, że bedą pisać. Obiecali, że nie stracicie kontaktu. Boli fakt, że Oni się swietnie bawią, a do Ciebie nawet nie napszą "co słychać?" choć raz na cztery miesiące. 
             Teraz - z perspektywy może krótkiego, ale wystarczająco długiego czasu mogę stwierdzić, że mimo tego iż wyjechałam, dalej jest mi ciężko, dalej probuje się tu odnaleźć, to już wiem ile znaczyłam dla ludzi, którzy przez wiele lat byli dla mnie na prawde bardzo ważni. Nie znaczyłam NIC. Byłam potrzebna tylko jak coś chcieli. Gdybym została w Polsce do tej pory bym tego nie widziała. To tej pory żyłabym w przekonaniu, że na prawdę dla nich wszystkich coś znaczę. Okazało się jednak co innego. Tych prawdziwych przyjaciół mam nadal, ale liczba ich zmalała do takiej, którą moge wskazać na palcach.. jednej ręki. 

Tak krótki odstęp czasu, od lipca do dziś, pokazał mi tyle ważnych rzeczy, których nie potrafiłam zauważyć przez lata